poniedziałek, 8 grudnia 2014

Po prostu Paprykarz!

Uwielbiam ten przepis. Jest szybki, paprykarz wychodzi pyszny, o idealnej strukturze i smaku. Idealny na kanapki. 
Ten właśnie paprykarz jest także jedną ze stron konfliktu filozoficzno-hedonistycznego: Do dzisiaj nie mogę się zdecydować, co smakuje mi bardziej na kanapkach: czerwony, o wyraźnej granulacji paprykarz czy idealnie kremowy pasztet fasolowy? Kurde... Nie wiem. Ale u mnie najczęściej rządzi bezsolny paprykarz bo mój syn przepada za nim.


Do paprykarza potrzebujemy:
  • 2 papryki
  • 2 marchewki
  • 2 małe cebule
  • 2 łyżki koncentratu pomidorowego
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • 1/2 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej
  • mielona słodka papryka - 1 łyżeczka
  • liść laurowy
  • 3 ziarna ziela angielskiego
  • mielona papryka chili - 1/4 łyżeczki
  • sól i pieprz do smaku

 Marchewkę ścieramy na dużych oczkach albo wyręczamy się sąsiadką, siostrą, dzieckiem, mężem lub malakserem. Paprykę kroimy na drobne paski, większe lub mniejsze. Przesmażamy na patelni.razem z marchewką i drobno pokrojoną cebulą oraz liściem laurowym i zielem angielskim. Chwilę smażymy, następnie przykrywamy pokrywką i czekamy, aż warzywa zmiękną. 
 

Finisz jest szybki, dodajemy przyprawy, sos sojowy, koncentrat pomidorowy i kaszę jaglaną, doprawiamy. Następnie lekko blenderujemy, dosłownie moment, żeby utrzymała się lekko ziarnista struktura. Spożywamy. Ja uwielbiam jak paprykarz przenocuje w lodówce.


wtorek, 11 listopada 2014

Najprostsza zapiekanka cukiniowa

Na brak cukinii z ogródka w tym roku nie narzekałam. Ale daleka jestem od znudzenia się nią i lubię od czasu do czasu upichcić coś z tego wdzięcznego warzywa. Temperatura zachęca do pieczenia, tak więc zapiekanka z cukinii jest najbardziej na miejscu. Tym bardziej, że (dzięki Jadłonomii) pokochałam połączenie pomidorów z szałwią, której mam spory zapas po okresie laktacyjnym,więc korzystam ile wlezie.
 





Potrzebne składniki:
  • 2 średnie cukinie lub jedna duża
  • 6 dużych pomidorów
  • 1/2 kilograma ziemniaków ugotowanych (jak najbardziej wskazane ziemniaki po wczorajszym obiedzie)
  • łyżka suszonej szałwii lub 2 łyżki siekanej świeżej
  • 4 łyżki oleju rzepakowego
  • 2 ząbki czosnku
  • 2 łyżki bułki tartej
  • sól i pieprz do smaku
  • tarty ser żółty do posypania (opcjonalnie)

Na rozgrzany olej (2 łyżki) wrzucić szałwię i przeciśnięty przez praskę czosnek, następnie dodać pokrojone w kostkę (może by duuuuża kostka) pomidory i dusić jakieś 40 minut (czyli aż pomidory się rozwalą i stworzą w miarę jednolity sos). Doprawić go solą i pieprzem.



Cukinie myjemy, kroimy w plastry i lekko obsmażamy na patelni na pozostałym oleju.
Naczynie żaroodporne przetłuścić olejem i położyć połowę pokrojonych w plastry ziemniaków, na nie połowę plastrów cukinii i polać połową sosu. Następnie znowu ziemniaki, cukinia i sos. Całość posypujemy bułką tartą, która się ładnie zapiecze.


Pieczemy 30 min w 200 stopniach. W połowie pieczenia możemy posypać żółtym serem.
Jak każde danie z cukinii, odgrzewane następnego dnia smakuje równie wyśmienicie.





niedziela, 7 września 2014

Jaglane pulpeciątka

Kasza jaglana jest bardzo wdzięcznym produktem/surowcem, z którego można wyczarować, co tylko się zapragnie. Jednym z fajniejszych pomysłów są pulpety jaglane. Przepis wynorałam dość dawno u Matki Weganki, ale dopiero od niedawna wcinamy jaglankę kilogramami. Pulpety mają fajną konsystencje, dość miękką, nie trzeba ich smażyć i pasują do wszystkiego. Proponuję zacząć od tradycyjnej wersji z sosem pomidorowym.


No ok 20 szt. pulpecików potrzebujemy:
  • 1 szklankę suchej kaszy jaglanej,
  • 1 cebulę,
  • 2 ząbki czosnku,
  • 1/4 -1/3 szklanki zmielonego siemienia lnianego,
  • oregano lub bazylię,
  • sól i pieprz do smaku,
  • papryka słodka do smaku,
  • 2 łyżki oleju rzepakowego.

Kaszę przepłukujemy gorącą wodą i gotujemy na sypko. Cebulkę przesmażamy na patelni, razem z czosnkiem. Kaszę mieszamy z cebulą, siemieniem lnianym i przyprawami oraz olejem, mieszamy a następnie miksujemy blenderem. Próbujemy masę, ewentualnie doprawiamy i formujemy małe pulpety. Gotujemy w bulionie 2 minuty. 
W międzyczasie przychodzi sąsiadka i sprawdza smak organoleptycznie. Serwujemy z sosem pomidorowym i makaronem.
Do pracy bierzemy z sałatą.

wtorek, 12 sierpnia 2014

Proszę Państwa, oto jarmuż!

Jarmuż, magiczne warzywo, otoczone przez warzywożerców czcią i szacunkiem. Jak każdą kapustę, robimy go na modłę kapuścianą, zupy, bigos, ewentualnie co chcemy. Chociaż nie możemy zapomnieć o słynnych czipsach jarmużowych wypromowanych przez Jadłonomie.
U mnie jarmuż z własnego ogródka posłużył do przyrządzenia sałatki, którą z prawdziwą przyjemnością mogłam wziąć do pracy. Bazą  do sałatki był oczywiście makaron oraz ukochany przeze mnie groch.


Składniki sałatki to:
  • 250 g suchego makaronu (świderki, kolanka lub co mamy pod ręką)
  • 20 liści jarmużu
  • 1/2 szklanki suchego grochu (połówki)
  • 1 jabłko
  • łyżka oleju rzepakowego
  • łyżeczka suszonego majeranku, 
  • łyżeczka suszonego lub gałązka świeżego estragonu
  • sól, pieprz do smaku
  • 2 łyżki podprażonych orzechów włoskich lub ziaren słonecznika
Groch gotujemy do miękkości z dodatkiem majeranku i estragonu, uważając by się nie rozgotował. Gdy będzie miękki, odcedzamy i zostawiamy, by odparował. Majeranek jest naturalnym konserwantem, więc zawsze dodaję go, gdy robię pastę lub danie na kilka dni. Makaron gotujemy na al dente.

 
Jarmuż myjemy, usuwamy grube żyłki i gotujemy 5 minut na parze. Nie przykrywamy garnka, bo wtedy zrobi nam się brunatno-szaro-zielony, troszkę nieapetyczny. Jabłko myjemy i kroimy w kostkę. Mieszamy wszystkie składniki z łyżką oleju. Orzechy lub słonecznik prażymy na patelni i posypujemy na wierzch.



Ponieważ gotowałam groch, moje Dziecko dostało tego dnia pyszne kanapki z pastą grochową.


Pasta grochowa:
  • pół szklanki ugotowanego wcześniej z majerankiem i estragonem grochu
  • ugotowane żółtko (niekoniecznie)
  • łyżka posiekanego koperku lub pietruszki
  • łyżka oleju rzepakowego
Wszystko mieszamy razem i serwujemy w formie kanapek. Zjadamy to, co dziecko nam zostawi  (zauważyłam, że  w pewnym wieku dziecka, matki przechodzą na dietę co dziecko zostawi czyli resztkową).









poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Najprostsze leczo cukiniowe

W moim ogródku rządzi aktualnie cukinia. Dorodne kabany leżą na grządkach i aż proszą się, by się najeść na zapas świeżutkich i na pewno zdrowych warzyw, bo nie pryskanych i nawożonych tylko dobrym wzrokiem gospodyni.


Najlepszy i też najprostszy sposób na zagospodarowanie moich zbiorów jest zrobienie, pysznego lecza, w dużym garze. Przepisów na to danie jest mnóstwo, w każdym domu pewnie robi się inaczej, z dodatkiem innych składników. Najważniejsze to nie przyćmić, delikatnego smaku cukinii. 

Od kiedy wróciłam do pracy, zależy mi na robieniu dość szybkich dań, a ten przepis najlepiej wpisuje się w ten trend - prosto, smacznie i zdrowo.
Na garnek lecza potrzebujemy:
  • 6 średnich lub dwie duże cukinie z własnego ogródka (po ostatnich deszczach trochę mi urosły)
 ( nigdy, ale to nigdy nie kupujmy dużych cukiń, wtedy są przerośnięte, często gorzkie z twardą skórką, jak już musimy kupić, weźmy te najmniejsze
  • 1 cebula pocięta w piórka
  •  4 marchewki pokrojone w kostkę lub półtalarki
  •  4 pomidory
  • 10 liści szałwii lub łyżka suszonej ( ja
  • 1 łyżka koncentratu pomidorowego
  • pęczek pietruszki
  • sól i pieprz czarny do smaku\
  • 2 liście selera
  • mielona papryka ostra
  • 3 ząbki czosnku
 Na rozgrzany olej w dużym garnku lub na dużej patelni wrzucamy czosnek, szałwię i krótko przesmażamy, dorzucamy pokrojoną w kostkę cukinię, marchewkę i cebulę oraz liście selera. Przykrywamy i gotujemy do miękkości, możemy dodać trochę wody, dodajemy pomidory i gotujemy jeszcze 10-15 minut. Gdy warzywa będą miękkie, dodajemy koncentrat pomidorowy i przyprawy. Przed podaniem sypiemy posiekaną pietruszką. Leczo jemy z makaronem lub ziemniakami, można też na szybko przekąsić z świeżym chlebem. Ja do pracy zabrałam leczo z pełnoziarnistym makaronem,  jest sycące i łatwe do podgrzania w zakładowej mikrofali.



środa, 23 lipca 2014

Nie da się nie podjadać bobu!

Jestem maniaczką strączków. Uwielbiam je we wszystkich postaciach. Ale największą miłością darzę bób, głównie dlatego, że sezon na niego trwa o wiele za krótko... Dlatego też staram się najeść nim aż po korek, właśnie teraz, gdy woła do mnie z każdego straganu. Część ląduje też w zamrażalniku, na specjalne okazje. 


Okazuje się jednak, że w tym roku mam niezłego konkurenta. Mój syn też przepada za tym zielonym cudem natury. Niestety nie zaprezentuje super odjazdowego przepisu na oszałamiające bobowe danie, bo.... po prostu nie umiem. Nie umiem z bobu zrobić nic innego oprócz zjedzenia go podczas obierania.
Jednak gdy zaspokoję pierwszy głód, lubię bób zjeść w formie sałatki:
  • szklanka bobu
  • pół awokado pokrojonego w kostkę
  • pomidor pokrojony w kostkę
  • pół ząbku czosnku przeciśniętego przez praskę
  • 2 łyżki dobrego oleju rzepakowego
  • szczypiorek
  • sól, pieprz do smaku


Za to dla 11-miesięcznego potomka robię pastę na chleb:
  • pół szklanki bobu 
  • ćwiartka awokado
  • pół ugotowanego żółtka
  • łyżeczka posiekanej pietruszki
  • 1 łyżka oleju rzepakowego

W pierwszym przypadku mieszam wszystko razem. Małemu wszystko rozgniatam widelcem i smaruję chleb. Zajadamy razem popijając sokiem jabłkowym.

piątek, 11 lipca 2014

Ogórek na upały czy do drinka?

Aura znów dopisuje, termometry szaleją. Ja od dwóch lat jestem wielką zwolenniczką picia herbaty mate w najgorsze upały, naprawdę świetnie gasi pragnienie. Ale ochłody można szuka też w lodówce, jeśli się do niej coś wcześniej wstawiło. Dobrze zrobić sobie dzbanek jakiegoś sprawdzonego napoju. Kompot z rabarbaru był tu . Dzisiaj proponuję może coś bardziej "warzywnego" czyli napój ogórkowy.


Na orzeźwiający dzbanek potrzebujemy:


  • wyparzoną i wyszorowaną cytrynę
  • 2 gałązki mięty
  • 3 małe ogórki
  • opcjonalnie 1 grapefruit i 1 limonka (ja nie dodałam bo nie miałam, a lecieć do sklepu mi się nie chciało po prostu)
Cytrynę wałkujemy trochę na stole i kroimy w plastry, ogórki obieramy (chyba, że z naszego ogródka i niepryskane to skórkę zostawiay) i kroimy też w plastry. Liście mięty drzemy na pół. Wszystko wrzucamy do dzbanka i dolewamy wodę mineralną. Schładzamy w lodówce. Po godzince można już skosztować. Jak nam mało ochłody, rozlewamy do szklanek z lodem. 



UWAGA wersja dla osób niekarmiących piersią, niewychodzących za chwilę do pracy i nieprowadzących samochodu itp, czyli pijących alkohol. Zamiast wody dolewamy sprite, a do szklanicy dorzucamy kilka kostek lodu i wlewamy 50-100 ml wódki gorzkiej żołądkowej (w zależności od upodobań). Idealny jako wieczorny drink w dobrym towarzystwie (np żelazka i kupy ciuchów do prasowania lub nowego odcinka Gry o tron).

czwartek, 10 lipca 2014

Warzywny Chow Mein

Lubicie makaron Chow Mein? Osobiście przypomina mi smak makaronu z zupek chińskich, którymi człowiek ratował się od czasu do czasu na studiach. I łezka się w oku kręci, jak człowiek sobie te czasy przypomina. No ale starość nie radość... W moim ulubionym markecie na literę L. dość często można to makaronisko znaleźć. Jest on podstawą mojego ulubionego warzywnego kotła. Jakby co jest także czysto wegański.


Na warzywną wyżerkę potrzebujemy:
  • pół główki białej kapusty 
  • 3 marchewki
  • szklankę ugotowanej zielonej soczewicy 
  • dużego pomidora malinowego
  • łyżkę mąki ziemniaczanej
  • po gałązce tymianku i bazylii
  • pół łyżeczki papryki słodkiej
  • sól, pieprz do smaku
 

Kapustę cienko kroimy, marchewkę obieramy i używając obieraczki robimy z miejcienkie paseczki. Wrzucamy warzywa na rozgrzaną patelnię, podsmażamy chwilę. Dodajemy pokrojonego w drobną kostkę pomidora oraz ugotowaną soczewicę. 



Dodajemy zioła. Dusimy pod przykryciem 15 min (jeśli nasze warzywa są oporne i nie puściły za dużo wody, dolewamy kapkę). Następnie dodajemy mąkę rozmieszaną w połowie szklanki wody, zagotowujemy i przyprawiamy solą i pieprzem oraz papryką. Taki gęsty sos mieszamy w dużym garze z ugotowanym makaronem. Najlepiej smakuje odgrzane po raz drugi. 
 
Ja zawsze odkładam trochę sosu bez soli i pieprzu i podaję mojemu dziesięciomiesięcznemu skrzatowi, bo uwielbia dania z makaronem.


niedziela, 6 lipca 2014

Ostatnie truskawki do racuchów marsz!

Są dwa sposoby wykonywania racuchów:
- na szybko, gdy żołądek już przyklejony do kręgosłupa, czyli robimy z wykorzystanie proszku do pieczenia lub sody,
- na spokojnie, gdy mamy trochę czasu na to, by drożdże podrosły.
Staram się jak najczęściej robić właśnie drożdżowe racuchy, które mają niesamowity smak i aromat. Oczywiście najlepsze są z dodatkiem świeżych owoców, więc trzeba koniecznie zrobić je ze słodkimi truskawkami.


Szykujemy:
  • 2 szklanki maki
  • 2 jajka
  • 25 g świeżych drożdży
  • 3/4 szklanki mleka
  •  olej do smażenia
  • 1-2 szklanki truskawek



W połowie letniego mleka rozmieszać drożdże, dodać 1 łyżeczkę mleka, przyprószyć łyżką mąki i zostawić do wyrośnięcia. Gdy drożdże ruszą (czyli wyrosną i delikatnie się spienią), wyrobić  z resztą składników i znowu zostawić na jakieś 30 min. Jak ciasto wyrośnie dodać pokrojone truskawki. Ciasto nakładamy łyżką na rozgrzany olej. Smażymy na złoto. Jemy jeszcze ciepłe. Cukroholicy posypują jeszcze cukrem pudrem, ale ja jestem na odwyku.
 

czwartek, 3 lipca 2014

Coś dla malucha z pięcioma zębami - kotlety selerowe

Mój mały, dziesięciomiesięczny smerf nie jest typem tadka-niejadka. Wręcz przeciwnie, lubi poznawać nowe smaki i chętnie rozdziawia pyszczek. A że ostatnio zasmakowały mu makarony z matki talerza, a blender powoli pokrył się już dawno kurzem, przyszła pora na prawdziwego kotleta dla mego faceta.


Na 5 kotlecików potrzebujemy:
  • połowę dużego selera
  • pół szklanki płatków owsianych
  • 1 jajko - samo żółtko
  • łyżka posiekanego koperku
  • łyżka oleju do smażenia
Seler ugotowałam do względnej miękkości  i rozgniotłam widelcem. Płatki namoczyłam w ciepłej wodzie, aby napęczniały. Obie masy łączymy i dodajemy żółtko i koperek. Formujemy małe kotleciki. Gdy konsystencja będzie za luźna dodajemy jeszcze płatków. Rozgrzewamy posmarowaną olejem patelnię i smażymy kotleciki na złoto. 



Ja serwowałam je małemu z kaszą jęczmienną z marchewką i kalarepką. Smakowało i to jak, szczególnie że można było samemu ładować do buzi.




poniedziałek, 30 czerwca 2014

Odreagowywanie kontaktu ze służbą zdrowia za pomocą młodych ziemniaków, czyli tak powstaje sałatka

Gdy cały ranek spędza się w przychodni w kolejce, człowiek wraca do domu i ma ochotę drapać ściany i kopać meble. Ale to nie przystoi tak statecznej matce i obywatelce. Jedynym miejscem, w którym można się wyżyć, okazuje się kuchnia. A w niej młode ziemniaki czekają na skrobanie. A jak człowiek trochę postoi, poskrobie i pomruczy pod nosem niezbyt pochlebne słowa o naszej służbie zdrowa, to od razu furia znika. A jeśli w skutek naszych działań powstaje prosta jak gwoźdź sałatka to warto nawet postać te 4 godziny  w kolejce na zdjęcie szwów (żart, nigdy więcej, następnym razem wyszarpię je zębami).


Lista składników jest krótka:
  • 1 kg młodych ziemniaków

  • pęczek rzodkiewek

  • zielony ogórek

  • pęczek szczypiorku

  • 2 łyżki jogurtu naturalnego

  • ząbek czosnku

  • sól, pieprz

  • kilka liści mięty



Ziemniaki skrobiemy w wodzie, gdyż grzech obierać młode pyry. Gotujemy, ale pilnujemy by ich nie rozgotować. Rzodkiewkę i ogórek myjemy, kroimy w grubą kostkę. Szczypiorek drobno siekamy. Do jogurtu dodajemy przeciśnięty czosnek i drobno posiekaną miętę. Wszystko mieszamy razem i doprawiam solą i pieprzem według uznania. Sałatka najlepiej smakuje schłodzona.




sobota, 28 czerwca 2014

Czekoladoholizm, czyli najlepsze ciasta piecze się nocami...

... i to wcale nie dlatego, że nikt nie kręci się wtedy po kuchni, nie zagląda do garów i nie otwiera co chwilę lodówki. Nocami nikt cię nie goni, dziecko nie ciągnie za nogawki i nie wali pokrywkami w podłogę.  Gdy ciasto się upiecze, wyłączasz piekarnik i kładziesz się spać otulona zapachem czekolady i cynamonu. 
A jak rano wstanę, to czeka na mnie pyszny, naszpikowany orzechami i czekoladą kawałek. 


Wywaliłam z przepisu masło i jajka, zastąpiłam je olejem rzepakowym i bananami, bo masła nie kupuję a jaja mi wyszły (jeśli ktoś dorwie wegańską czekoladę, cały wyrób staję się wegański).
Szykujemy:
  • 250 g orzechów włoskich mielonych (najtrudniejsza sprawa, mi obranie zajęło jakieś 2 odcinki Seksu w wielkim mieście), zmielone zostały przy użyciu najzwyklejszego blendera
  • 250 g mąki
  • 3/4 szklanki oleju rzepakowego (zamiast 250g masła)
  • 150 g czekolady gorzkiej
  • 100 g cukru
  • 2 dojrzałe banany (zamiast 4 jajek)
  • 1 łyżka kakao
  • 1/2 łyżeczki cynamonu
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
Jeśli mało nam kalorii, smarujemy lukrem zrobionym z:
  • 100 g cukru pudru
  • sok z połowy cytryny
Rozgniatamy banany, dodajemy olej i ucieramy z cukrem na gładko. Czekoladę można zetrzeć na tarce, ja ją jednak połamałam, prawdę mówiąc potraktowałam tłuczkiem, gdy była jeszcze zapakowana. Mieszamy ją z orzechami, mąką, proszkiem , kakao i cynamonem. Łączymy z mokrą masą - używamy łyżki. Gdy masa będzie jednolita, przekładamy do tortownicy wyłożonej papierem. Pieczemy 20-25 minut w 200 stopniach. Gdy wystygnie, smarujemy lukrem. Pyszne, akurat na letni, deszczowy weekend.



środa, 25 czerwca 2014

Obłędne drożdżowe z truskawkami

Drożdżowe należy do moich ulubionych ciast, a i jakoś tak się ostatnio dzieje, że drożdże chcą ze mną współpracować. Takie ciasto można jeść na śniadanie, pyszny podwieczorek i szybką kolacje (w sumie nic nie stoi na przeszkodzie, by raczyć się nim na obiad). A że sezon na truskawki otwarty, grzech nie spróbować. Gdy użyjemy mleka sojowego, ciasto jest całkowicie wegańskie, a zainspirowała mnie swoim śliwkowym ciachem veggieola.



Na blachę ciasta potrzebujemy:
  • 2 łyżki oleju
  • 3 łyżki cukru
  • 250 ml mleka
  • 25 g drożdży świeżych
  • 1 dojrzały banan 
  • 500 g mąki
A teraz super trudne wykonanie: wszystko oprócz maki mieszamy razem w misce, najlepiej jakąś drewnianą łychą (ale najpierw rozpuszczamy drożdże w mleku i rozgniatamy banana na miazgę). Teraz odstawiamy na jakaś godzinę. Po tym czasie wyrabiamy ciasto z mąką - można dalej używać naszej sprawdzonej łychy. Gdy wszystko się ładnie połączy, przekładamy do wysmarowanej olejem blachy, a na wierzch kładziemy owoce.  Nie używamy największej blachy jaką mam na stanie. Najlepiej wziąć najmniejszą (moja blacha ma wymiary kartki a4 a ciasto nie wyszło wysokie). Zostawiamy na pół godziny, aby owoce przywykły do nowej miejscówki.
 

Oczywiście ciasto drożdżowe nie może obejść się bez kruszonki. I tu zaczynają się schody, gdyż robię ją na tak zwane oko z:
  • pół szklanki oleju
  • pół szklanki mąki
  • pół szklanki cukru
Dopiero gdy wymieszam wszystko razem, sprawdzam czy konsystencja mi odpowiada, a jak nie to dodaję  troszeczkę oleju lub mąki. Ewentualny nadmiar kruszonki mnie nie martwi, gdyż dodatkowe ilości zapiekam na mniejszej blaszce i pałaszuję potem ze świeżymi owocami. Można też zapiec z rabarbarem, ale to już kiedy indziej.



Gotową kruszonką posypuję ciasto. Blacha wędruje do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na jakieś 30 minut. Jemy dopiero, gdy troszkę przestygnie!


PS. a wieczorem zumba, co by pupsko za bardzo nie urosło :)

piątek, 20 czerwca 2014

Pastami kuchnia stoi

To oczywista oczywistość, że kanapka jest jedną z najszybszych i najlepszych form zaspokajania głodu. Dopadasz do lodówki, w locie łapiąc bochenek, ciach, ciach i po sprawie. Zero zmywania, zero kłopotów.


Jestem też wielką fanką wszelkich smarowideł typu DIY. Uwielbiam wypróbowywać nowe przepisy, a łatwość ich przygotowania jest dodatkowym plusem. Istnieje też zawsze możliwość doprawienia według swoich widzimisię oraz szybka zmiana konsystencji (zamierzona lub wymuszona pierwszymi niepowodzeniami) i zastąpienie niektórych składników czymś innym.

Bardzo lubię wykorzystywać hummus. Ostatnio robiłam wersje light dla syna, a reszta wykorzystana została w najprostszy możliwy sposób, po swojsku. Z rzodkiewką i koperkiem. Pycha.


Potrzebujemy:
  • 0,5 szklanki suchej ciecierzycy
  • 2 łyżki ziaren sezamu
  • 2 łyżki oleju rzepakowego
  • pęczek rzodkiewek
  • peczek koperku
  • sok z połówki cytryny

Ciecierzycę namaczam zawsze rano, gotuję wieczorem, a  dopiero gdy dziecko me zaśnie, atakuję ją blenderem, gdyż syn mój nienawidzi tego urządzenia i każde jego użycie kończy się histerycznym rykiem. Dorzucam sezam i olej, blenderuję wszystko na gładką masę. Gdy masa jest za gęsta dodaję łyżkę lub dwie zimnej wody. I w ten sposób otrzymujemy podstawę naszej pysznej pasty kanapkowej, do której dodajemy to, na co mamy ochotę.


A że sezon jest i ogródek pełny, rzodkiewka z koperkiem będzie idealna. Nie trzymamy w lodówce dłużej niż 4 dni, ale kto nie zje wcześniej to gapa.