Mój mały, dziesięciomiesięczny smerf nie jest typem tadka-niejadka. Wręcz przeciwnie, lubi poznawać nowe smaki i chętnie rozdziawia pyszczek. A że ostatnio zasmakowały mu makarony z matki talerza, a blender powoli pokrył się już dawno kurzem, przyszła pora na prawdziwego kotleta dla mego faceta.
Na 5 kotlecików potrzebujemy:
- połowę dużego selera
- pół szklanki płatków owsianych
- 1 jajko - samo żółtko
- łyżka posiekanego koperku
- łyżka oleju do smażenia
Seler ugotowałam do względnej miękkości i rozgniotłam widelcem. Płatki namoczyłam w ciepłej wodzie, aby napęczniały. Obie masy łączymy i dodajemy żółtko i koperek. Formujemy małe kotleciki. Gdy konsystencja będzie za luźna dodajemy jeszcze płatków. Rozgrzewamy posmarowaną olejem patelnię i smażymy kotleciki na złoto.
Ja serwowałam je małemu z kaszą jęczmienną z marchewką i kalarepką. Smakowało i to jak, szczególnie że można było samemu ładować do buzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz