Tak też powstał Dzień Tarki. Nie przepadam za tarciem czegokolwiek, ale dla dziecięcia mego codziennie, ścieram jabłko, marchew czy gruszki, tak wiec, jeśli już ścieram sobie opuszki palców, to też hurtem. Zaczęło się od jabłka, następnie pomyślałam, że zetrę od razu marchewkę na ciasto marchewkowe (o tym kiedy indziej), a później wyciągnęłam z lodówki dwa zabłąkane buraczki i też zjechałam je na oczkach. I tak też hurtem upiekłam deser i pyszne kotlety buraczane.
Na chrupiące, czerwoniutkie kotlety potrzebuję:
- 2 szklanki startych buraków surowych na grubych oczkach (w rzeczywistości 2 buraki)
- 1 i 1/2 szklanki ugotowanej kaszy (wybór dowolny, można wykorzysta pozostałości z obiadu, ja oczywiście polecam pęczak!)
- 1 szklanka uprażonego słonecznika
- 0,5 szklanki uprażonego sezamu (najlepiej niełuskanego - najlepsze źródło wapnia, łatwoprzyswajalne i jakże wegańskie)
- 0,5 szklanki cebuli pokrojonej w kostkę
- 0,5 szklanki bułki tartej
- 0,25 szklanki oleju
- 4 łyżki mąki
- 3 łyżki natki pietruszki
- 4 ząbki czosnku (przeciśnięte)
- pieprz, sól do smaku
Polecam z ziemniaczkami lub bez, także jako burgery między bułkę, ale za to obowiązkowo ze świeżą ulubioną surówką.
Jak widac, z podanej ilości wyjdzie ok 12 sztuk. Polecam zjeśc ile się da, a resztę zamrozic i wykorzystac w chwili kulinarnej i czasowej niemocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz