Jak tylko zaczyna się marzec, wpadam w zieloną manię. Jestem tak spragniona świeżej zieleni, że na potęgę sieję rzeżuchę, kupuję hiacynty i gapię się obłędnym wzrokiem na krokusy i przebiśniegi sąsiadów. A w kuchni przede wszystkim tłukę pesta, pasty z zielonego groszku, pożeram sałatę, roszponkę, bazylię, szpinak i szczypior (a mam go sporo, każda kiełkująca cebula, trafia u mnie do doniczki). Jednym słowem - każdy chlorofil, który wpadnie mi w ręce.
Raduję mnie trawiasta zieleń na talerzu, a pesto z rukoli jest zabójczo zielone.
Aby radować nim oko i podniebienie, potrzeba:
- 100 g umytej rukoli (najczęściej pakowane są po 250 g, czyli bierzemy pół paczki)
- pół szklanki orzechów włoskich lub płatków migdałów
- pół szklanki oleju z orzechów włoskich lub dobrej jakości oleju rzepakowego
- ząbek czosnku
- 2 łyżki startego parmezanu lub innego twardego sera
- łyżka soku z cytryny
- sól i pieprz do smaku