W te zimowe dni poprawić sobie humor można na rożne sposoby: zakupy, czekolada, kolorowy strój, dobry horror albo kryminał w formach drukowanych... Można też, zamiast szukać różowych okularów, po prostu zjeść róż.
Jak widać ciągle jesteśmy w klimacie "coś na chleb", a w tej paście zakochałam się, choć różu nie znoszę.
Aby uzyskać zapasy różowego dobra należy uszykować:
- 3/4 szklanki suchej fasoli białej
- 1 buraka
- 3 łyżki oleju rzepakowego
- 1 łyżka soku z cytryny
- 1 łyżka chrzanu
- sól i pieprz do smaku
Fasolę moczymy w zimne wodzie 8 godzin (ja zalewam wodą rano przed wyjściem do pracy, a jak wracam to działam dalej). Przepłukujemy, zalewamy świeżą wodą i gotujemy do miękkości. Buraka myjemy, obieramy, kroimy w grubą kostkę i także gotujemy do miękkości. Jak oba składniki będą gotowe, traktujemy blenderem razem z olejem, chrzanem i sokiem z cytryny. Gdy masa będzie rozkosznie różowa i jednolita, doprawiamy solą i pieprzem i jeszcze raz dobrze mieszamy przy życiu blendera.
Chowamy do pojemnika, trzymamy w lodówce i codziennie serwujemy sobie kanapkową dawkę optymizmu.
* także dla małoletnich fanek koników Ponny, lalek Barbie itp.